2009-Dobrzyca

Pożegnanie wakacji – spływ kajakowy „Dobrzyca – 2009„
Kolejne pożegnanie wakacji klubu KTKaj Arka V odbyło się na spływie kajakowym na Krajnie szlakiem rzeki Dobrzycy.
Spotkanie wyznaczyliśmy sobie na biwaku w Tarnowie u państwa Obrockich ( 067 216 – 03 – 01, www.spływy-kajakowe@eu ), dokąd dojechaliśmy indywidualnie, bądź busem ciągnącym przyczepę kajakową. Tym razem naszym kierowcą była Gosia Lubiszewska, członkini naszego klubu, która poświęciła swój czas, aby impreza mogła dojść do skutku. Zebrało się nas 28 osób w tym troje dzieci w wieku przedszkolnym. Gospodarze przydzielili nam polanę w dawnym sadzie owocowym ( lepiej było chodzić w czapce ) z ładnie przystrzyżoną trawą, stołami i ławkami oraz miejscem na ognisko. Jeszcze rozstawiano ostatnie namioty, gdy przy ognisku rozległy się pierwsze akordy gitary oraz piosenki, którymi do późnej nocy bawił nas Grzesiu – przyjaciel, kajakarz z Wałcza.Gościli na naszym spływie poza Marylką i Grzesiem z Wałcza ( czyli prawie miejscowi ) także kajakarze z Poznania, Gorzowa Wielkopolskiego, Torunia oraz zaprzyjaźniony z nami klub narciarski „SKIPOW” z Bydgoszczy.
W sobotę rano o 09.00 ruszyliśmy kolumną samochodów z biwaku, drogą przez Wałcz. Pojechaliśmy wodować się w Iłowcu ( 11 osób ) i Golcach ( 16 osób ). Na metę w Ostrowcu obie grupy przypłynęły już razem. Dobrzyca jest rzeką piękną, ale małą i płytką. Mimo tego, że lato było w tym roku mokre płynęliśmy przy bardzo niskim stanie wody.Wiązało się z tym częste osiadanie kajaków na mieliznach, w czym celowali najmniej doświadczeni Eliza i Piotr z Poznania. Na szczęście nie odstępowała ich para naszych arkowskich rutyniarzy tj. Janusz i Basia. Pierwszą i najciekawszą przerwę mieliśmy w miejscowości Rutki, gdzie ponad Dobrzycą rozciągnięte są instalacje parku linowego. Poobserwowaliśmy trochę jeżdżących i wspinających się kursantów i popłynęliśmy dalej. W korycie rzeki pojawiło się więcej drzew. Na niektóre trzeba było wysiadać aby przeciągnąć kajaki. Po pokonaniu jednej stałej przenoski ( mały mostek w lesie ) wypłynęliśmy przed Ostrowcem z cienia który dawał las i ostatnie 3 km płynęliśmy w pełnym słońcu wśród łąk.
Na biwaku byliśmy około 18.00, a o 19.00 wjechał samochód z pyszną grochówką. O jakości grochówki świadczy fakt, że niektóre nasze szczupłe panie zjadły jej po trzy talerze. Potem nastał zmrok i oddaliśmy się zwykłym czynnościom, które przygotowują kajakarzy do ogniska i śpiewu.Tym razem nasz bard – Grzegorz uderzył w wyższe tony i rozpoczął od poezji śpiewanej. Przegrał zaraz flaszkę pewnego płynu ze Ślimakiem i wrócił do śpiewania dla ludu. Ten wieczór był bardzo zimny i kto miał ten szedł spać w czapce na głowie ( w zimowej paradował Piotr Gulski ). Niedzielny poranek także był zimny i wietrzny. Dwoje kajakarzy zrezygnowało z pływania. Pozostali w trzech grupach wypłynęli w godz. 10.00 – 11.20. Grupa końcowa składała się z ojców z dziećmi i matek, które płynęły dziwnymi zakosami i strasznie narzekały, że ktoś im podmienił kajak ( ten dobry ). Kajaki dwuosobowe zakończyły spływ na moście przy pstrągarni po przepłynięciu 22 km, a jednoosobowe dotarły do samego biwaku ok.16.00.
Spływ zakończono podaniem żurku z kiełbasą i przepysznych ziemniaczków. Większość kajakarzy repetowała żurek nie bacząc na możliwość wystąpienia wiatrów.
Ok. 18.00 rozjechaliśmy się do domów. Ostatnie słowa brzmiały – to kiedy znowu płyniemy ?!